piątek, 21 czerwca 2013

Prolog

14 sierpnia. Jeden z najładniejszych dni w wakacje. W tym właśnie dniu czekała mnie wygrana albo porażka. Nie mogłam spokojnie myśleć jaki zaszczyt mnie spotkał. Ile osób mówiło jak cudownie gram. Jaki tłum się robił gdy coś grałam  w centrum handlowym. To było tak wspaniałe a zarazem dawało presje. W końcu moim "fani" oglądać mnie będą w telewizji, a co jak coś źle zagram, jak zapomnę nut. To będzie koszmar. Do tego ie ma moich rodziców. Musiałam sama, jedenastoletnia dziewczynka. Wiem, że to było nieodpowiedzialne ze strony rodziców, ale uważają, że jestem już mądrzejsza od niektórych ludzi i na pewno od rówieśników. 
-Serafina zaraz wychodzisz- powiedziała pani z notesem. 
Szybko przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam spódniczkę. Spadające włosy na czoło założyłam za ucho. Byłam gotowa. 
-Wychodzisz za 3...2...1- odparła a ja wyszłam. 
Ukłoniłam się. Nałożyłam skrzypce na ramię. 
-Przepraszam czy mogę cie prosić?- zapytał mężczyzna. 
Dopiero teraz zorientowałam się, że na sali jest policjant. 
-Tttak- odparłam.     
Szybko pobiegłam za tym panem. Znalazłam się za kurtyną. 
-Widzisz twoi rodzice znaleźli się w trudnej sytuacji, jechali kiedy zaczęła się burza.Piorun walnął w drzewo, które się zwaliło. Niestety na samochód. Twoi rodzice nie żyją. Bardzo mi przykro. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz